O przedszkolu
Aktualności
Grupy przedszkolne
Strefa Rodzica
Biuletyn Informacji Publicznej
Porady dla rodziców
Rada Rodziców
Opłaty
Żywienie
Jadłospis
Akcje charytatywne
Archiwum
RODO
Rekrutacja
Kontakt
ePUAP

line

WIOSNA W OGRODZIE

Wiosenne porządki- zestaw zabaw ruchowych. 17.04.2020

line

Cześć Dzieciaki Przedszkolaki!
Za oknami piękne słońce, wiosnę widać w każdym zakamarku. Słychać śpiew ptaków, wkoło zrobiło się zielono.
Krasnal Hałabała też postanowił poszukać wiosny. Wybrał się do ogródka i zachęca nas, żebyśmy się trochę poruszali.
Zaświeciło słońce. Krasnal spojrzał na swój ogródek i postanowił w nim posprzątać.
Naśladujemy ruchem ciała kopanie ziemi łopatą (skłony tułowia z ruchem ramion, naśladującym kopanie i odkładanie ziemi, akcentowanie przytupnięciem).
Stańmy w lekkim rozkroku, ręce lekko uginamy i złączamy. Wykonujemy wymachy ramion w lewo i w prawo zataczając wysoki łuk, jakbyśmy podlewali kwiaty konewką.
Do Krasnala przybiegł zajączek. Naśladujemy skoki zajączka - całe dłonie opieramy przed sobą na podłodze, doskakujemy nogami do rąk ( wykonaj kilka razy).
Odpoczywamy – siadamy skrzyżnie, czyli „ po turecku” – zajączki nasłuchują czy nikt nie wchodzi do ogródka.
Krasnal postanowił dalej szukać wiosny. Przed sobą ujrzał rzeczkę. Bardzo chciał przejść na drugi brzeg, więc musi poszukać kładki. Idziemy po wąskiej deseczce noga za nogą uważnie, żeby nie wpaść do zimnej wody.
Ufff!!! Daliśmy radę. Na dróżce przed naszymi oczami ukazały się kamienie. Musimy je przeskoczyć. Robimy to dwoma nogami.
Na naszej dróżce leżą też małe kamyki owalne, spłaszczone, idealne aby puszczać nimi „ kaczuszki”.
(na pewno Wasi rodzice wiedzą jak się to robi) Spróbujmy tak rzucić kamień, aby skakał po wodzie.
Idąc na spotkanie z wiosną Krasnal spotkał motyle. Chciał się z nimi przywitać, ale one ciągle mu uciekały. Postanowił je dogonić. Biegamy w miejscu i uwaga „ hop” podskakujemy w górę i próbujemy złapać motyla, lądujemy i robimy przysiad ( powtórzmy to kilka razy).
Wreszcie Krasnal spotyka Panią Wiosnę . Szczęśliwy tańczy: tańczą same ręce, same nogi, tańczy głowa, tańczy całe ciało.
Kładziemy się na podłodze i wsłuchujemy się w śpiew ptaków za oknem.


Dziękuję Wam za ćwiczenia. Jeśli macie ochotę, możecie posłuchać opowiadania jak to Krasnal Hałabała szukał wiosny. Może na dobranoc
Pozdrawiam Was gorąco. P. Ala




O WIOŚNIE W LESIE I WIEWIÓRKI WAŻNYM INTERESIE
L. KRZEMIENIECKA
Spał sobie Hałabała zimą, długą znużony wielce w swojej dziupli po wiewiórce na mchowej pościeli. Nóżki w czerwonych bamboszkach podwinął pod siebie i czekał aż słonko wiosenne na dobre się rozzłoci na niebie. Coraz to się poderwał, ogienek na komineczku zapalił, herbatki z lipowego kwiatu w garnuszeczku zaparzy, jagódką suszoną przygryzł albo laskowym orzeszkiem i dalej spał, i z jednego boczku na drugi się przewracał. Aż się miotełka z gęsich piórek z oburzenia trzęsła w kątku, że jej krasnal nie weźmie do zrobienia porządku. Paproszki bowiem sypały się z mchowej pościeli i nieporządek był wielki.
Połowa marca już dawno minęła, a krasnal wciąż spał smacznie. Aż tu nagle któregoś dnia w południe, ktoś mu sen przerywa i stuk, puk, stuk, puk, do drzwi dziupli kołata.
Kto tam? – pyta krasnal, pod mchową pierzynką się przeciągając. A gość na to:
- To ja, wiewiórki córka z leśnego podwórka. Moja mama nie miała przyjść sama, więc mnie przysłała do pana krasnala, żeby pan przyszedł do mamy w ważnym interesie. Mieszkamy opodal w czarnym lesie.
- Owszem powiada krasnal – pójdę, ale nie inaczej, póki się z wiosną nie zobaczę. Nie będę się przy byle pogodzie spieszył – taka już moja zasada. Przyjdź kiedy indziej, trudna rada.
- Ale proszę pana – mówi wiewiórka zatroskana – Przecież już pączki widać na głogu, a na suchej trawce na rozłogu słońce niezgorzej świeci, a młynarzowe dzieci, bazi szukają nad rzeka. Już wiosna niedaleko.
- Ależ, gdzież tam, gdzież tam –mruknął Hałabała i chrapnął.
Spał znowu jakiś czas, aż tu biegnie ktoś przez las. Biegnie ktoś zieloną drogą. Rude uszy, rudy ogon i do dziupli stuk, puk.
- Kto tam? – pyta krasnal.
- To ja wiewiórki córka z leśnego podwórka. Mama prosi, żeby pan przyszedł w ważnym interesie do naszej dziupli w czarnym lesie.
- Owszem, owszem, przyjść przyjdę, ale nie inaczej, póki się z wiosną nie zobaczę. Nie będę przy byle pogodzie nóg nadwyrężał – tak już moja zasada. Przyjdź kiedy indziej, trudna rada.
- Ale panie krasnalu – mówi wiewiórka pełna żalu – toć już baba Saba przyszła do lasu po zawilce, toć już włosy zielone wierzbom rosną ponad rzeką, wiosna już niedaleko.
Na wspomnienie o babie Sabie zerwał się krasnal z pościeli i jednym oczkiem z dziupli wyjrzał. Patrzy, a baba Saba stoi na pagórku. Fartuch ma kraciasty, a w nim jakieś kwiaty. To zawilce świeże, bieluchne, w małe powiązane pęczki. A każdy pęczuszek otulony w świeżutki meszek zielony. A baba Saba twarz, pomarszczoną jak jesienne jabłko, co się już kwartał pod jabłonką wyleżało, pod słoneczko wyciąga i mruczy;
- Od dwudziestego marca zagrzewa słonko choć starca.
- Zagrzewa, zagrzewa – mówi Hałabała i ziewa – ale to jeszcze nie wiosna, wiewiórko – rudoskórko. Fiołków jeszcze nie ma . I uraczywszy wiewiórkę tą przemową, buch, buch – krasnal na pościel mchowa i chrapnął. Spał znów jakiś czas, aż tu biegnie ktoś przez las. Zwinne, zgrabne susy, ruda kita, rude uszy. I do dziupli stu, puk
- Kto tam?
- To ja! – woła rudas, starszy syn wiewiórczy. – niech się pan krasnal łaskawie w pościele nie kurczy i przyjdzie do mej mamy w ważnym interesie. Toć już wiosna od dawna błąka się po lesie.
- Wpierw się do wstania przymuszę, zanim nie zabrzmią fujarki pastusze! – woła krasnal. Aż tu nagle brzmi znad rzeczki głos wierzbowej fujareczki, po powietrzu leci granie – No niechże pan krasnal wstanie!
Raz, dwa, przetarł krasnal oczy i hop! Jak nie skoczy! Chwycił miotełkę z kąta i prosi:
Miotełko ty z gęsich piórek, oczyśćże mój garniturek wiosenny. Miotełeczka furku, furku po wiosennym garniturku i w mig krasnal z dziupli hyc – i biegnie na to miejsce, gdzie zwykle się z wiosenką spotykać. Przybiegł wreszcie na to miejsce, kędy las się kończy. Patrzy, słońce nad polaną w złocistej opończy. Sypie promieniami całe wiązki na młodziuchne liście i gałązki. A fiołków w trawie gromada cała.
Przystanął Hałabała i woła;
- Ej, wiosenko, nie bądź taka, przybądź do mnie, nieboraka, niechże cię zobaczę! Zapachniało mu nad głową fiołkowo, wiosenkowo, jakby nos wetknął znienacka w pachnidełka miłe, i nagle patrzy, panienka wiosenka, w konwaliowych, sasankowych sukienkach. Uśmiecha się i mówi;
- Jestem już. Każę słonku świecić, każę śpiewać ptakom, będziesz mógł po lesie chodzić, nieboraku.
- Taraz to już będę mógł! – wrzasnął Hałabała i nie żałując nóg, w te pędy do wiewiórki – rudoskórki pobiegł.
- Jakiż to ważny interes masz do mnie, ciekaw jestem ogromnie!
- A wiewiórka – rudoskórka rudą główka kręci i mówi.
- Cała bieda w tym, że nie mam pamięci. Cztery dziuple w lesie miałam, a o jednej zapomniałam. Tam orzechów pełna dziupla, a tu mi się co dzień zapas uszczupla, a do nowych laskowych orzechów jeszcze daleko. Pamiętam, ze mości Hałabała był ze mną, gdym dziuple obierała: dam orzechów mości krasnalowi, jak się nad tym trochę pogłowi.
- A owszem, bardzo chętnie, wnet to sobie upamiętnię. Pierwsza dziupla była w tej sośnie, co pod nią krzywy pieniek rośnie: druga dziupla była w tej sośnie, co pod nią borówka rośnie: trzecia dziupla była w tej sośnie, co pod nią wilcze łyko rośnie, a czwarta dziupla, była w tej sosence, co to ja się pod nią często kręcę, nad pracowitością czarnych mrówek rozmyślając. I o ile mnie pamięć nie myli, to jeszcze w lutym zastałem cię w tej dziupli po obiadku sutym, jakieś się po ostatnim orzechu oblizywała w pośpiechu.
- A to ci się przypomniało, mój kochany Hałabało! – pisnęła wiewiórka.
- Prawda, prawda! Bo to mam pamięć jak u niedźwiedzia ogon – i hyc, kic, pobiegła w polankową stronę i tylko zatrzeszczały gałązki zielone.



A Hałabała stoi i myśli; „co tam będę za wiewiórką gonił bamboszki wypsuwał i o te dwa orzechy, co mi z wdzięczności przyobiecała się dopominał. Pójdę lepiej i zobaczę, co się dzieje z boćkiem klekotaczem, boć już pewnikiem z zagranicy powrócił i na stodole baby Saby klekoce”. I poszedł krasnal, a w ślad za nim szła wiosenka panienka w wiosenkowych, konwaliowych sukienkach, z fujareczką swa zaczarowaną ptaszęcymi piosenkami rozśpiewaną.

line